"ZUS
jest chyba najbardziej znienawidzoną instytucją w Polsce. I to całkiem
zasłużenie. Tak zwane „ubezpieczenia społeczne”, wbrew swej nazwie, są jedynie
narzędziem międzypokoleniowej redystrybucji dochodu narodowego. Już u progu
ustrojowej transformacji w roku 1991 wysokość dotacji z budżetu państwa dla ZUS
wynosiła 5,6% wydatków ponoszonych przez ZUS. W roku 1994 było to już 6,9%.
Stanowiło to kwotę 140 bilionów starych złotych, czyli 20,1% wydatków
budżetowych. Kolejne rządy – i to wszystkie bez wyjątku – miały jeden pomysł na
uzdrowienie sytuacji: regularnie sięgały do kieszeni podatników."
"Dlatego
pomysły przekazania części funkcji ZUS do innych instytucji spotykały się
pewnie będą z „oporem materii”. Kwestia trzecia to system informatyczny –
kolejne państwo w państwie, tak samo jak ZUS w Polsce. Żeby mieć adres mailowy
musiałem wypełnić kilkustronicowy wniosek, podpisać się chyba w trzech
miejscach i dołączyć zdjęcie paszportowe (!!!) A wniosek ten musiał być
jeszcze zaopiniowany przez paru dyrektorów. I za tę twórczą pracę informatyków,
ZUS musi płacić składki… na ZUS. Skoro IBM czy HP zajmują się już outsorsingiem
informatyki może przyszedł czas, żeby to samo zrobić w ZUS-ie? Z całą pewnością
nie będzie to trudniejsze z technicznego i ekonomicznego punktu widzenia niż w
Lufthansie."